1 lut 2017

W DOMU Z MORDERCAMI #4

 Łucja śniła, że jest na skraju urwiska, z którego widać piękny krajobraz. Teren był wzbogacony w niewielkie pagórgi i małą rzekę, przepływającą po środku nich. Cały ten teren był zielony, aż do niej dochodził zapach trawy i kwiatów. Na niebie nie było żadnej chmurki i było czystoniebieskie jak woda w rzece. Wiatr delikatnie powiewał jej włosy i muskał twarz. Czuła się jak w niebie, czuła się wolna. W pewnym jednak momencie ziemia spod jej nóg obsunęła się i Łucja zaczęła spadać. Na szczęście zdąrzyła chwycić za gałąź dwoma rękoma. Po pewnym czasie swobonego wiszenia, ktoś do niej podbiegł i chwycił za dłoń. Spojrzała w górę i zobaczyła lśniące oczy Puppeteera. W trakcie gdy chciała mu podać drugą rękę, usłyszała trzask łamiącego się drewna. Spojrzała z przerażeniem w jego oczy i spadła.
 Obudziła się z krzykiem, łapiąc się za klatkę piersiową. Obok na krześle spał Puppeteer. Usłyszawszy jej głos obudził się i niemal co spadł z krzesła. Oboje zaśmiali się z tej sutacji. Zanim zdąrzył coś powiedzieć, wpadli do pokoju Helen i Masky.
 - Och jak dobrze, że się obudziłaś! - przytulił ją Helen, a potem Tim - Baliśmy się o Ciebie, jak się czujesz?
 - Bywało gorzej - uśmiechnęła się lekko do niego - Co się stało?
Masky usiadł na krześle obok łóżka przesuwając Puppeteera i wziął ją za rękę.
 - Wychodząc z rezydencji wpadł Jeff, który uciekał znowu przed Jane. Ty uderzyłaś się o otwierające drzwi upadłaś i zemdlałaś.
 - To ile spałam ? - zapytała z zaciekawieniem.
 - Dwa dni. Przyniosłem Ci coś do jedzenia, na pewno jesteś głodna!
  Helen przyniósł dla siebie krzesło, a potem zaczęli rozmawiać i się śmiać. Łucja rozmawiała z nimi, jakby znała ich od dawna. Było to dla niej dziwne i niezrozumiałe, że mordercy potrafią mieć coś takiego, jak uczucia, a nawet duszę. A może tylko udają? Ich pogadanki i wygłupy w pewnym momencie przerwał Toby, wpdając do jej pokoju.
 - Jak dobrze, że już wstałaś! Kończ szybko jedzenie, Slenderman chcę z Tobą mówić.
 Chłopcy wyszli z pokoju i zostawili Łucję samą. Miała chwilę by się w spokoju ubrać i umyć. Po paru minutach była już przed drzwiami Operatora. Zapukała do gabinetu i weszła do środka.
 - Witaj. Cieszę się, że już się obudziłaś. Siadaj proszę.
  Zamknęła za sobą drzwi i usiadła na krześle przed biurkiem.
 - Jak Ci się tutaj podoba dziecko? - zaczął Slenderman opierając łokcie na biurku.
 - Dobrze, panuje tutaj bardzo miła atmosfera, ale jednak...
 - To dobrze, że Ci się tutaj podoba - przerwał jej - Chciałbym, byś od jutra zaczęła treningi.
 - A na czym one będą polegały?
 - Mają Cię nauczyć zabijać
  Łucja poczuła dziwny dreszcz przeszywający jej ciało.
 - To znaczy kto?
 - Wszyscy z rezydencji, nawet ja - Po krótkiej chwili ciszy wstał i podszedł do okna.
 - Możesz już iść, to wszystko.
Łucja wstała i zaczęła kierować się do drzwi. Położyła rękę na klamce i odwróciła się do Slendermana.
 - Czy gdybym nie zabiła tamtego chłopaka, to to wszystko... znaczy... czy by mnie tu nie było? - zapytała niepewnie. Slenderman nie odwracając się do niej powiedział:
 - Nigdy się nie dowiemy co mogło się wydarzyć, ale wiemy, co wydarzy się wkrótce -
Ciąg dalszy nastąpi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz